Konflikt Grażyński – Korfanty
na tle sytuacji politycznej w międzywojennym województwie śląskim
W sierpniu mijają kolejne rocznice nominacji Michała Grażyńskiego na stanowisko wojewody śląskiego (28.08.1926) oraz śmierci Wojciecha Korfantego (17.08.1939), co daje okazję do przypomnienia sytuacji politycznej województwa śląskiego, zdominowanej przez konflikt pomiędzy tymi dwoma politykami.
Konflikt ten miał swój początek podczas II powstania polskiego na Górnym Śląsku. Wobec pewnych sukcesów militarnych powstańców oraz wywołanego równolegle strajku generalnego, doszło do niemiecko-polskiej ugody, na mocy której rozwiązano Policję Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) i powołano do życia wspólną Policję Plebiscytową (Abstimmungspolizei). Dowództwo Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska z por. Michałem Grażyńskim (urodzonym w małopolskiej wsi Gdów koło Wieliczki, jako Michał Kurzydło) na czele, dowodzące powstaniem zza polskiej granicy, z siedziby w Sosnowcu, chciało kontynuacji bratobójczej walki. Bratobójczej, gdyż to sami Ślązacy walczyli między sobą, a częstokroć zdarzało się, że po dwóch stronach barykady kuzyn stawał przeciwko kuzynowi, a brat przeciwko bratu. Wojciech Korfanty przeciwny samoeksterminacji Ślązaków, uznając cel powstania za osiągnięty, podporządkował sobie POW Górnego Śląska i usunął jej dotychczasowe dowództwo z Michałem Grażyńskim na czele.
Po przejęciu części terenów plebiscytowych przez Polskę, Korfanty był przeciwnikiem szykanowania społeczności niemieckiej. Jesienią 1924 roku przeciwstawił się on próbie bezprawnego obciążenia finansowego, które chciano nałożyć na wielką niemiecką spółkę Hohenlohe. W efekcie kierownictwo Związku Powstańców Śląskich z Grażyńskim na czele upowszechniło w województwie ulotkę, w której zarzuciło Korfantemu zdradę polskich interesów narodowych.
12 maja 1926 roku w Warszawie marszałek Józef Piłsudski dokonał wojskowego zamachu stanu, powierzając władzę ludziom, którzy popierali jego poglądy i choć sam oficjalnie nie objął żadnej funkcji, to właśnie on miał kontrolę nad całym państwem. Na funkcję wojewody śląskiego w dniu 28 sierpnia 1926 roku nominowany został, na wniosek prezydenta RP – Ignacego Mościckiego, mimo ostrego sprzeciwu Korfantego, prawdziwy Polak, „powstaniec śląski” rodem z Galicji – Michał Grażyński, usunięty niegdyś przez Korfantego z POW. Pamiętający o tym, narzucony tu wojewoda śląski rozpoczął bezpardonową walkę z Korfantym – przywódcą najsilniejszego ugrupowania w Sejmie Śląskim. Zaostrzyła się wówczas nacjonalistyczna polityka polonizacyjna, porównywalna jedynie z późniejszą polityką germanizacyjną nazistów. Zraziło to do Polski nawet najbardziej lojalistycznie nastawionych Niemców górnośląskich oraz sporą część Ślązaków, popychając jednych i drugich w ramiona nacjonalistycznych organizacji niemieckich.
Mroczne oblicze państwa polskiego otworzyło oczy nawet Wojciechowi Korfantemu, który przypomniał sobie teraz, że pochodzi spod Katowic, a nie z Poznania. Tak, jak wcześniej popierał politykę polonizacyjną, teraz zaczął ją negować. Tak samo, jak przedtem dążył do osłabienia autonomii, teraz z całą determinacją zaczął bronić przestrzegania Statutu Organicznego. Zaczął także stawać w obronie dyskryminowanych Ślązaków. Ostro protestował przeciwko łamaniu przez polskie władze postanowień Konwencji Górnośląskiej poprzez represjonowanie ludności niemieckojęzycznej. Jakby tego było mało ten niegdyś tak antyniemiecki Górnoślązak, nie tylko stawał w obronie Niemców, lecz (trzy lata później) nawet wszedł w koalicję wyborczą z Volksbundem. Uznał za wielki błąd, iż dzięki niemu władzę objęły, jak sam to określił „elementy obce, przybyłe na Śląsk z wszystkich części Polski, dążące do zniesienia autonomii i prowadzące dyskryminacyjną politykę wobec Górnoślązaków”. Oczywiście natychmiast został przez nacjonalistyczną prasę sanacyjną (m.in. przez „Polskę Zachodnią”) okrzyczany niemieckim agentem. Chadecja Korfantego słusznie oskarżyła Związek Obrony Kresów Zachodnich o „szowinizm i zamiar przeorientowania ciał administracyjnych na pozycję wojującej polszczyzny”, sama była bowiem przeciwna konfrontacji Polaków ze śląskimi Niemcami oraz stanowiącymi zdecydowaną większość – Ślązakami, odpornymi na polsko-niemiecką polaryzację, nazywanymi w polskich opracowaniach „ludnością chwiejną narodowo” lub „ludźmi o nie sprecyzowanej narodowości”.
19 listopada 1926 roku odbyły się wybory komunalne, w których zdecydowanie zwyciężyli kandydaci Volksbundu. Zwłaszcza przygniatające było ich zwycięstwo w największych miastach: Królewskiej Hucie (70% głosów) i Katowicach (57% głosów), a stało się tak pomimo odpływu z tych miast znacznej części ludności proniemieckiej do Prowincji Górnośląskiej oraz równoczesnego ogromnego napływu do tych miast Polaków z ościennych województw, a także powiększenia Katowic o gminy, w których podczas plebiscytu większość mieszkańców głosowała za Polską. Widać więc tu wyraźnie reakcję analogiczną, jak w czasie identycznych wyborów w roku 1919. Górnoślązacy zrażeni wówczas terrorystyczną polityką Hörsinga zdecydowanie poparli listy polskie, zaś teraz zrażeni analogiczną polityką terrorystyczną Grażyńskiego głosowali na listy niemieckie. Niemcy, którzy dostali ogółem 41% głosów, nazwali te wybory drugim plebiscytem. Polityka wynarodowienia Górnoślązaków dawała więc zawsze wręcz odwrotny skutek do oczekiwanego najpierw przez germanizatorów, później przez polonizatorów. Z powodu niekorzystnej ordynacji wyborczej, preferującej małe gminy i powiaty, radni niemieccy otrzymali zaledwie 857 mandatów (21%), zaś mający dużo mniejsze poparcie blok Korfantego 1461 mandatów (36%). Mimo słabości finansowej przyzwoite poparcie zdobył głoszący narodową i kulturową odrębność Ślązaków od Polaków – Związek Obrony Górnoślązaków (2,3% głosów), co przełożyło się na 180 mandatów dla radnych miejskich i gminnych. Co ciekawe, największą ilość głosów zdobyło ugrupowanie Jana Kustosa w powiatach: pszczyńskim 3509 (6,6%), rybnickim (2%) i w okręgu Katowice-wieś 1619 (2%), czyli tych dotychczas najbardziej „polskich”, gdzie mieszkańcom czkawką odbijał się udział w powstaniach. Sam Kustos został radnym w Katowicach.
W roku 1927 Związek Powstańców Śląskich, będący od czasu secesji „korfanciorzy” w praktyce rządową bojówką, której przewodniczącym mianowano Michała Grażyńskiego, rozpoczął terroryzowanie opozycji z Korfantym i autentycznymi powstańcami śląskimi, skupionymi teraz głównie w Narodowym Związku Powstańców i Byłych Żołnierzy, a także działaczy mniejszości niemieckiej. Odczuł więc Korfanty na własnej skórze to, co sam do niedawna czynił Związkowi Obrony Górnoślązaków. Jeszcze w maju 1927 roku Jan Kustos zdecydował się poprzeć swego dotychczasowego wroga Wojciecha Korfantego w jego konflikcie z Grażyńskim.
W latach 1927-1929 sanacja dokonała czystki etnicznej w administracji, bez powodu zwalniając z pracy osoby narodowości niemieckiej. Wkrótce represje polskich władz dotknęły także Niemców, zajmujących kierownicze stanowiska w górnośląskim przemyśle. Przejęto również bezprawnie zarząd nad majątkiem księcia pszczyńskiego. W roku 1928 władze sanacyjne przymusowo oddelegowały 100 kolejarzy poza województwo śląskie, zastępując ich przybyłymi z ziem etnicznie polskich. Grażyński umotywował taką nacjonalistyczną politykę bezczelnym zdaniem: „Ślązak musi się czuć obywatelem całego państwa, nie jest związany z glebą”.
W roku 1929 Sejm Śląski walczący z faszystowską polityką wojewody, który likwidował opozycyjne rady miejskie i gminne, powołując w ich miejsce podległe sobie zarządy komisaryczne, został rozwiązany. 11 maja 1930 roku władze sanacyjne przystąpiły do kolejnych wyborów we wschodniogórnośląskim parlamencie. Tym razem lider górnośląskiej sanacji – wojewoda Michał Grażyński, szermując hasłem separatystów „Śląsk dla Ślązaków”, fałszywie „ustroił się w piórka” obrońcy tutejszego rynku pracy przed ludnością napływową. Jan Kustos i chadecja Korfantego poparły natomiast niemiecki Volksbund. Wyborcy stracili zupełnie rozeznanie kto reprezentuje ich interesy. W wyborach tych na 48 mandatów najwięcej uzyskali kandydaci z list niemieckich: 15 – Deutsche Wahlgemeinschaft (34% głosów) plus 1 – socjaldemokraci, na drugim miejscu uplasowała się chadecja z Korfantym na czele – 13 mandatów, dopiero na trzecim – sanacyjne Narodowo Chrześcijańskie Stronnictwo Pracy z 10 mandatami, mimo zastosowanych środków represji (m.in. wymuszanie jawnego głosowania, unieważnianie głosów oddawanych na opozycję).
Po rozpoczęciu działalności nowo wybranego Sejmu Śląskiego, Wojciech Korfanty oficjalnie obarczył całą winą za kryzys gospodarczy państwa antydemokratyczny rząd sanacyjny. Ponieważ opozycja wtórowała Korfantemu, wojewoda Grażyński rychło Sejm Śląski rozwiązał. Przeciwko Korfantemu władze wysunęły fałszywe oskarżenie o malwersacje gospodarcze, po czym 26 września 1930 roku został on aresztowany. Przed kolejnymi wyborami do Sejmu Śląskiego (odbyły się 30 listopada 1930 r.) sanacja terroryzując opozycję, doprowadziła do aresztowania i wytoczenia procesu liderowi Volksbundu Otto Ulitzowi. Niezawisły sąd nie ugiął się jednak pod politycznym naciskiem i uniewinnił działacza mniejszości. Bojówki Związku Powstańców Śląskich natomiast napadały na działaczy niemieckich i współpracowników Korfantego oraz ich instytucje, m.in. demolując lokal „Kattowitzer Zeitung”. Terror przyniósł skutek, sanacyjne NChZP uzyskało 37,5% głosów, poparcie dla Volksbundu spadło do 13,5%, jednak i tak opozycja zachowała większość w Sejmie Śląskim. Wyborcy nie uwierzyli w sfabrykowane przez polskie władze oskarżenia wobec Korfantego i ponownie wybrali go posłem, który odzyskawszy immunitet, 20 grudnia opuścił więzienne mury.
Również ten sejm, identycznie jak poprzedni stał się areną konfliktu Korfantego z Grażyńskim, który nie przejmując się prawem, nadal kontynuował politykę rozwiązywania opozycyjnych opozycyjne rad miejskich i gminnych. Grażyński doczekał się nawet przydomku „Hasswojewode” – „nienawistny wojewoda”, jakim obdarzyli go miejscowi Niemcy. Wprowadzony przez wojewodę zakaz nauki w szkołach niemieckich śląskich dzieci, które Polacy arbitralnie uznawali za przynależne do narodu polskiego, został w 1931 roku przez Trybunał w Hadze uznany za nielegalny i potraktowany jako chęć szykanowania mniejszości niemieckiej i administracyjnego działania w kierunku jej wynaradawiania.
W 1934 roku „nienawistny wojewoda” dokonał dalszych akcji mających ułatwić polonizację wschodniego Górnego Śląska. W dwa lata po śmierci Jana Kustosa, 11 maja rozwiązano Związek Obrony Górnoślązaków, zaś 1 lipca przyłączono do miasta Królewska Huta, uznanego przez nie za „bastion niemczyzny”, wieś Chorzów z powiatu katowickiego oraz osadę Nowe Hajduki z powiatu świętochłowickiego. Ponieważ nazwa miasta pochodziła od huty nazwanej „Królewska” na cześć króla Prus, całe miasto przechrzczono na Chorzów, zaś dawna wieś, a obecnie dzielnica została Chorzowem Starym. W ramach tej samej polityki, w 1939 roku włączono do Chorzowa również Wielkie Hajduki, zmieniając jednocześnie ich starą śląską nazwę na Chorzów Batory. Geneza zmiany nazwy wiąże się z istniejącą tam hutą „Bismarck”, której szyld nie podobał się polskim władzom. Polacy nie chcieli się jednak pozbywać znanego w świecie znaku firmowego: litery „B” w koronie. Nazwisko księcia Siedmiogrodu, który był wybitnym królem Polski, idealnie pasowała do koncepcji.
Tymczasem w roku 1933 do władzy w Niemczech doszli naziści z NSDAP pod wodzą Adolfa Hitlera, którzy wprowadzili tam politykę ennacjonalizacji odrębnych grup etniczno-językowych, a także mniejszości narodowych, w tym 45-tysięcznej polskiej w celu stworzenia homogenicznego narodu niemieckiego, posługującego się wyłącznie literacką niemczyzną. Podobnie postępowały polskie władze już od początku powstania II RP, polonizując wszystkie grupy mniejszościowe. Po zawarciu przez Hitlera paktu o nieagresji z sanacyjnym rządem polskim doszło do znacznego zbliżenia obydwu stron, połączonych antydemokratycznym sposobem sprawowania władzy i antykomunizmem. Na tej fali Polacy np. konfiskowali wydania opozycyjnej prasy z antyniemieckimi artykułami (głównie autorstwa Korfantego) oraz skazali w roku 1934 na 10 miesięcy więzienia Artura Trunkhardta z Rybnika, redaktora niemieckojęzycznych gazet oraz uczestnika polskich powstań na Górnym Śląsku, za artykuł krytykujący… Adolfa Hitlera (!). Nazistowsko-sanacyjny alians trwał przez dwa lata do śmierci Józefa Piłsudskiego w roku 1935.
Władze nazistowskie popierały po cichu na zachodnim Górnym Śląsku terror bojówek Czarnej Reichswehry i ograniczały polskie szkolnictwo. To samo robiły sanacyjne władze polskie po swojej stronie granicy, uznając iż do szkół niemieckich mogą uczęszczać tylko te dzieci, które same władze uznają za Niemców. Według oficjalnego spisu ludności z 1931 roku na terenie województwa śląskiego mieszkało 68 000 Niemców. Według bardziej miarodajnych statystyk kościelnych 169 000, lecz nawet te dane nie oddawały pełnej liczby, gdyż do narodowości niemieckiej poczuwała się również znaczna część ludności mówiącej po śląsku, a wskutek brutalnej polityki polonizacyjnej liczba ta stale rosła. Na tej fali sanacja Grażyńskiego rozwiązała bardzo prężnie działający, czołowy klub piłkarski polskiej ligi, 1.FC Katowice, tylko dlatego że był to klub niemiecki. Represje wobec wszelkich przejawów niemczyzny stosował nadal Związek Powstańców Śląskich oraz Związek Obrony Kresów Zachodnich, przemianowany później na Polski Związek Zachodni. Taka działalność władz polskich i identyczna czechosłowackich, które z kolei popierały Zjednoczenie Narodowe na równi represjonujące Niemców, Ślązaków i Polaków, były „wodą na młyn” zaborczych planów Hitlera, który miał czym motywować swą agresywną politykę. Działacze organizacji mniejszości niemieckiej w obydwu krajach mieli więc podstawy do zasypywania skargami i petycjami Rady Ligi Narodów i Trybunału w Hadze. Terroryzowaniu mniejszości niemieckiej sprzeciwiał się nie tylko Korfanty, lecz również marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny, dążący do asymilacji tutejszych grup narodowościowych w oparciu o wartości śląskiej kultury, a także biskup katowicki Stanisław Adamski, który przeciwstawił się próbom ograniczenia ilości mszy w języku niemieckim na terenie diecezji katowickiej (zwanej też śląską).
We wrześniu 1938 roku, wykorzystując osłabienie Czechosłowacji, jeszcze zanim owacyjnie witany Wehrmacht 1 października wkroczył do Sudetenlandu, Niemieckich Czech (Deutschböhmen) i Niemieckich Południowych Moraw (Deutschsüdmähren), wojska polskie w porozumieniu z władzami hitlerowskimi, zajęły zbrojnie tzw. Zaolzie (zachodnia część Śląska Cieszyńskiego bez powiatu frydeckiego, Ostrawy Śląskiej i Hawirzowa, do których Polska nie wnosiła roszczeń terytorialnych). Po przyłączeniu tego terenu do województwa śląskiego, Grażyński rozpoczął natychmiast represyjną politykę polonizacyjną, polegającą na zamykaniu czeskich szkół i wysiedlaniu czeskich działaczy narodowych. W obronie czeskich szkół próbował wstawić się u terrorystycznego polskiego wojewody nawet dyrektor polskiego gimnazjum w Orłowej – Piotr Feliks, wcześniej uważany przez Czechów za polskiego nacjonalistę. Grażyński storpedował także od razu Śląską Partię Ludową (Slezska Lidova Strana), mimo ogłoszenia przez nią deklaracji lojalności wobec nowych władz.
W marcu 1939 roku odziały Wehrmachtu zajęły zbrojnie całą Czechosłowację. Pozostający na terenie Czech Wojciech Korfanty w tej sytuacji wyemigrował do Paryża. Jednak już 28 kwietnia wrócił do Katowic, gdzie został wkrótce aresztowany. W areszcie szybko stracił zdrowie, publiczną tajemnicą jest, że stało się to wskutek permanentnego podtruwania go przez służby więzienne na polecenie polskich władz. Sanacyjne władze uznały bowiem obecność Korfantego w województwie śląskim, za większe zagrożenie niż widmo agresji III Rzeszy, gdyż z nazistowskimi władzami tej ostatniej w latach 1933-1935 utrzymywały bardzo serdeczne stosunki. 20 lipca stan zdrowia Wojciecha Korfantego uległ takiemu pogorszeniu, że został zwolniony z więzienia i przewieziony do warszawskiego szpitala. 17 sierpnia 1939 roku, wkrótce po przewiezieniu do Katowic, zmarł. Na potwierdzenie okoliczności śmierci Korfantego przytoczę zeznanie dra Szareckiego z protokołu komisji polskiego rządu emigracyjnego w Londynie z roku 1940:
„Kiedy Korfanty wchodził do więzienia, był zdrów, w pełni sił i zapału do pracy (…) Korfanty poddany został operacji, w czasie której stwierdzono objawy zatrucia arszenikiem. W kilka dni później już nie żył. Korfanty został w więzieniu zabity. Otruto go wyziewami arszeniku, którym wysmarowane były ściany celi więziennej”.
Korfanty zapłacił więc najwyższą cenę za swoje wcześniejsze polityczne zaślepienie, zgładzony przez tych, dla których urwał kawałek Górnego Śląska. Pogrzeb Wojciecha Korfantego przerodził się w wielką demonstrację Górnoślązaków, skierowaną przeciwko rządowi polskiemu.
Natomiast największy wróg Korfantego – wojewoda Grażyński już wkrótce miał odejść do emigracyjnego i politycznego lamusa.
Dariusz Jerczyński (2002)
#
Tekst opublikowany został w sierpniu 2002 na stronach internetowych Ruchu Autonomii Śląska.