Uwagi do spostrzeżeń

Ostatnio na tamy „Dziennika Zachodniego“, mianującego się za najpoczytniejszą gazetę na Śląsku, spada istny deszcz publikacji dowodzących, że Redakcja, swój wysiłek działalności publicystycznej, poświęca regionowi z którego „żyje“. Tak mogłoby być, gdyby wypływał z szczerych intencji. Doprawdy jednak co jest jednoznacznym powodem, tak intensywnego zainteresowania się ze strony Redakcji śląskością nie wiadomo. Czy aktywność pisarska jej dziennikarzy, czy chęć zaimponowania i przypodobania się Ślązakom, czy też zamieszczane teksty służą tylko dla Redakcji do zapełniania szpalt wolnych jeszcze od reklam i ogłoszeń, czy są wynikiem dziennikarskiej chałtury na dodatkową wierszówkę, czy koniecznością podkarmiania swojego źródła utrzymania „życiodajną“ strawą propagandową, czy też ukryte są wyższe cele, które zna tylko Redakcja, a Czytelnik nie powinien ich dostrzec, mimo ich stosowania.

Jedno jest pewne, że fakt pozostanie faktem, a zaistniałe zjawisko, bez względu na okoliczności, formę i zakres rzeczowy, ma swoją genezę oraz musi mieć swoją przyczynę. Nasuwa się pytanie: w czym tkwi zatem sedno sprawy? Gdzie i w czym należy szukać wyjaśnień, podstawowych pobudek w tym wielowarstwowym, złożonym zjawisku prowadzonej polityki publicystycznej przez wydawcę prasy codziennej. Wprawdzie PeZetPeeRowska dotkryna metod indoktrynacji określonych celów ideologicznych i narodo-wo-politycznychjuż przebrzmiała, jednak w Redakcji DZ) pozostaje się nadal na pozycjach stosowanych praktyk z minionego okresu. Nie prawda, lecz fikcyjny cel nadrzędny, wynikający z zwierzchnich potrzeb narodowo-politycznych, opartych na organicznie obcych zasadach, dla krainy w której się działa, decydują o szczerości i rzetelności w przekazywaniu informacji na Śląsku.

Prezentowana w DZ śląskość jest w zasadzie „śląskością“ widzianą oczyma Przybyszów. Jest nasączona bakcylem obcego nacjonalizmu, jako wynik stereotypowego sposobu myślenia w kategoriach polskiej lub niemieckiej integralności narodowo-politycznej tej Krainy. Wyklucza się całkowicie możliwość zaistnienia Śląska, jako odrębnej, suwerennej jednostki podmiotu prawa etniczno-narodowo-politycznego. Opcja politycznej odrębności Śląska i wyłączenie go z dotychczas siłą narzucanego układu struktury terytoriaIno-politycznej, narodowego zwierzchnictwa państw ościennych, w środkach masowego przekazu, nie jest brana wogóle pod uwagę, mimo zdawania sobie sprawy z tego, że zabór obcego terytorium i paserskie nim traktatowanie, w świecie prawa jest uważane za przestępstwo i nie może być legalizowane. Szerzenie i podtrzymywanie w świadomości publicznej, przekonania o rzekomych podstawach historycznych do zwierzchnictwa państwowego nad Śląskiem przez państwo ościenne należy do podstawowych zadań massmediów na Śląsku. Wypełnianie tej funkcji widoczne jest w każdej ich działalności, imputując tę niedorzeczność w świadomość Ślązaków różnymi metodami. Że tak się dzieje, świadczą o tym treści w kategorii polskiej czy niemieckiej jedności polityczno-narodowej jest merytorycznym błędem w istocie przedmiotu. Ani bowiem zwierzchność państwa nad terytorium i jego ludności rodzimej nie można wypływać z przesłanek działań kolonizacyjnych kolonizatorów, ani z podboju najeźdźcy. Obie te wzajemnie wykluczające się formy politycznego żywiołu narodowego na Śląsku, zostały narzucane siłą wbrew woli ludności rodzimej, co jest sprzeczne z ustaleniami praw Narodów, i nie mogą być akceptowane przez Ślązaków skupiających się wokół idei „Ligi Śląskiej Tożsamości Narodowej“.

Śledząc treści i formę przekazu niektórych publikowanych przez DZ artykułów, stwierdzić trzeba, że zmuszają do przypuszczeń, szukania odpowiedzi na postawione pytanie poza samoistnie nasuwającą się prozaiczną „logikę“ – gdyż bazują na innych celach – jaka przyświeca każdemu wydawcy w swojej działalności wydawniczej: podniesienie kondycji finansowej wydawnictwa, poprzez uatrakcyjnienie gazety problematykę z obszaru obsługi prasą codzienną, celem zwiększenia jej poczytności, która z kolei przyczynia się do wzrostu nakładu, a tym samym do obniżenia jego kosztu jednostkowego, co umożliwia uzyskanie wyższych zysków.

Jest to powszechnie stosowany zabieg psychotechniczno-reklamowy w mediach prasowych na świecie. Przyjmując jednak w działalności wydawniczej reguły komercjonalności, zapominać nie należy, że korzystający z nich, zobowiązany jest jednocześnie do przestrzegania zasad wynikających z prawa handlowego. Publiczne bowiem świadczenie usług informacyjnych i osiąganie z tego tytułu działalności korzyści finansowych, zobowiązuje podmiot uprawniający tę działalność do rzetelnego wywiązywania się z obowiązków wypływających z podjętej przez siebie przedsiębiorczości zawodowej i sprzedawanie dobrego „towaru“ bez wad ukrytych. Świadome niedoinformowanie czytelnika i manipulacja półprawdami jest nierzetelnością w wykonywaniu podjętych zadań społecznych, a nieświadome popełnianie nieścisłości w informacji, dowodzi o braku kompetencji zawodowych. Chyba że uprzedzi się odbiorcę – czytelnika o „handlowaniu“ tandetą. W przypadku Redakcji DZ, że „DZ“jest „brukowcem“, wówczas zwalnia redakcję od rzetelnego informowania swoich czytelników i można ich raczyć kolorowymi cackami i preparowanymi ciekawostkami według własnego uznania. Wprawdzie powszechnie wiadomym jest, że publikowane opinie, konkluzje, informacje, publicystyka, zawarte w artykułach prasy codziennej nie stanowią dokumentu historycznego i rejestru wydarzeń i nie są rozprawami naukowymi. Niemniej jednak zobowiązuje do obiektywnego i pełnego ujmowania tematu poruszanych zagadnień oraz uczciwego wykonywania podjętej służby społecznej, na równi z innymi zawodami. W śląskich warunkach społeczno-narodowo-politycznych, gdzie prasa znajduje się w zmonopolizowanych i narodowo ukierunkowanych systemach wydawniczych, zamieszczana w nich publicystyka pełni określoną funkcję nośnika ideologicznego zwierzchniej opcji narodowej. Gremia kierujące wydawnictwami prasy na Śląsku, wiedząc o tym, że najskuteczniejszym czynnikiem umożliwiającym przenikanie w świadomość społeczną i kształtowanie jej poglądów jest socjotechniczny środek zawarty w umiejętnie preparowanej „informacji“ sporządzonej i ujętej w ramy rzekomego „autorytetu“ znawstwa przedmiotu, wyrażony przy pomocy uniwersalnego środka odurzającego zdrowy rozsądek obywatela, jaką jest pospolita, wciąż skuteczna farba drukarska.

Massmedia, jako urządźenie społeczne, nieodzowne w współczesnej cywilizacji, obok systemu państwowej edukacji, stały się podstawowym narzędziem w rękach państwa do kształtowania i manipulowania mentalnością zbiorowości obywatelskiej jak i pojedynczego obywatela.

O sterowaniu opinią publiczną przez media, w tym i DZ świadczą treści i sposób ujmowania tematów w zamieszczanych artykułach, które w obecnych czasach, dla szerokich grup społecznych stają się mimo ich woli, jedynym, podręcznym, łatwo dostępnym źródłem do przypomnienia czy też uzupełnienia pozyskanych wiadomości w podstawowym i średnim systemie nauczania. Jak dalece „edukacja“ gazetowa wpływa na kształtowanie świadomości społeczeństwa i ocenę komentowanych wydarzeń, mogłoby stać się w warunkach śląskich przedmiotem badań socjologicznych. Podjęcie publicznej dyskusji i analizy lego zagadnienia przyczyniłoby się do rzetelnego traktowania publicystyki w istniejących mediach prasowych i nie tylko, działających na Śląsku. Dotychczas bowiem serwowane przez DZ czytelnikom publikacje z zakresu śląskiej problematyki nie zawsze wolne są od tendencyjności. Znaleźć w nich można wiele niedomówień, wybiorczego ujmowania zagadnień, zacierania i pomijania niewygodnych faktów historycznych, ukierunkowywanie treści artykułów celem uzyskania pożądanych skojarzeń określonej opcji narodowej oraz wszechstronne podważanie istoty śląskiej odrębności kulturalno-narodowej. Autorzy artykułów bez żenady szafują ogólnikami, pustosłowną informację, ujmując zagadnienia w konwencji; płaskiej sensacji, sarkazmu i nonszalancji, stosując odwróconą logikę przyjmowanie skutku za przyczynę. Publikowane artykuły niektórych autorów są tak konstruowane, aby ich sentencja treści odbierana była przez czytelnika o jednoznacznym wydźwięku ideologiczno-narodowym, co w warunkach Śląska jest absurdem, a zwłaszcza w stosunku do Śląskiej Racji Stanu. Do tak misternie konstruowanej treści artykułu, wystarczy niekiedy dodać tylko jedno zdanie czy słowo, które autor celowo przemilcza, a zamierzony wydźwięk traci sens lansowanej intencji polityczno-narodowej. Jednak zawsze z tych maniacko uprawnianych przekłamań przez zawodowych propagandystów państw zwierzchnich, wyłoni się prawda na rzecz istoty odrębności Śląskiej Tożsamości Narodowej, którą się zwalcza i przemilcza przez każdorazowo zmieniającego się zarządcy okupanta.

Aby nie być gołosłownym przedstawia się kilka zaistniałych faktów. Weźmy na przykład treść zawartą w artykule – laurce pt. „Śląsk przeklęty“ (DZ nr 184/1996) dedykowany koledze redakcyjnemu w związku z mającym się ukazać jego zbiorem artykułów w formie książkowej pt. „Ten przeklęty Śląsk“ oraz następne teksty z tym tematem związane jak; „Ze Śląskiem o Śląsku“ (DZ nr 200/1996). Treści zawarte w tekstach pod wyżej wymienionymi tytułami są typowym znamieniem instrumentalnego traktowania spraw i problemów Śląska, przez Redakcję DZ, będącej w służbie obecnego zarządcy Śląskiem, a nie obiektywizmu. Wymieniony cykl publikowanych tekstów, stanowiący handlową reklamę zapowiedzianego tytułu wydawniczego, kreowanego na edytorski bestseller śląskiej problematyki, stał się niczym innym, jak tylko pożałowania godną, cyniczną fanfaronadą, obrażającym godność i tragiczny los Śląska i Ślązaków, a równocześnie pamfletem na zaistniałe i nadal panujące stosunki społeczne w tej części Europy. Wytworzona przez Redakcję DZ wokół tej edycji wrzawa, na wzór z minionego okresu, mającą promować ją do hitu wydawniczego śląskiej bibliografii, niestety stała się pejoratywnym świadectwem dla najeźdźcy – dowodem jak obcy element w śląskiej krainie urządził w tragedii rodzimych – prawowitych mieszkańców, imprezę w stylu „show biznesu“ na wzór amerykański. Gdzie najpierw wymordowano ca 30 min. Indian, zagarniając im wszystko, a później urządza się show westerny i ubolewa, roni łzy nad czynami, których dopuszczali się och ojcowie.

Jest to przykład szczytu hipokryzji i profanacji gehenny ludów podbitych. Ciekaw jestem jak zareagowałaby polska opinia społeczna na podobnie zorganizowaną „fajerwerkową fetę“ związaną z gehenną oświęcimską, katyńską itd? Gdyby ich sprawcy urządzili podobne widowisko, lecz zamiast serwowania krupnioków, częstowano by polskim bigosem? Szanowni autorzy i „kulturtregerzy“ wiadomo skąd przychodzący przyjmijcie do wiadomości; że to nie „Śląsk przeklęty“, lecz niech będą Ci, którzy z drapieżną zaborczością na nim żerują i go okupują oraz urządzają sobie tego rodzaju fety. Wymienione teksty dają dobitny wyraz przedmiotowego traktowania tragicznych losów ziemi Śląskiej i Ślązaków, pojmując wydarzenia te jako dziennikarską przygodę i jarmarczną sensację. Licytuje się bowiem z kolegą redakcyjnym co do podjęcia tematu śląskiej gehenny. Pomija się natomiast dania odpowiedzi dotyczącej tak prowokującego tytułu prezentowanego tekstu. Dlaczego Śląsk ma być przeklęty? Kto go przeklina? Co jest powodem, że Ślązak przeklina swoją Ojczyznę, w której czuł się bardzo dobrze. Co Go do tej sytuacji doprowadza, że opuszcza swoją Ojczyznę? Przecież nie kaprys żądnego przygody, spowodował exodus z ziemi ojców, lecz konkretnie zaistniałe warunki polityczno-społeczne i nachalne, brutalne, „włażenie“ obcego elementu ludzkiego w naszą śląską społeczność podbitej krainy. Czynnik faktu, wschodniego najazdu ludności na Śląsk, usiłuje się przemilczeć, zasłaniając się wyartykułowaniem napływu ludności z Fryzji, Nadrenii czy Flandrii i elementu żydowskiego. Zauważa się grupę osadników w sumie ca 15 tys. osób, pracowitych, wnoszących wiele cech pozytywnych w kulturowe wartości Śląska przy czym nikogo nie wyrzucano z zagród i mieszkań. Natomiast nie chce się widzieć ca 5,0 mil najazdu – „nawałnicy“ swoich pobratymców, która w latach 1945-1947 zalała Śląsk i proces ten trwa nadal.

Nie powinien ujść uwadze korowód wymienionych osób uczestniczących w lej „gali“. Jest to bardzo wymowny zestaw personalny. Ciekawym jest, ilu w tej parodii brało udział Ślązaków, oprócz tych dyżurnych, obsługujących wszystkie tego rodzaju „festyny“, a wymienionych na końcu zamieszczonej wyliczanki.

Jeżeli redaktorzy DZ poszukują atrakcyjnych tematów, o które się zabiega i są „w zasięgu ręki“, na których można zrobić wrażenie w TV amerykańskiej NBC, to proponuje się takie tematy jak Grażyński a Śląsk. Czy zmarł w okolicznościach wypadku komunikacyjnego, jak podają opracowania czy leż przez samobójstwo w zakładzie psychiatrycznym, jak niesie opinia publiczna. Dalej; kto podtruwał w więzieniu Korfantego? Jak zorganizowane byty służby UB w zakładach pracy na Śląsku? Komendanci obozów Jaworznie i w Świętochłowicach. Antyśląska działalność PZPR, itd. Jednocześnie zwraca się uwagę, aby zaprzestać „bawić się w śląskiej piaskownicy“, gdyż redakcja DZ zatrudnia „poważnych cztowieków“ redaktorów, a „śląska piaskownica“ już wystarczająco została przez „poważnych ludzi“ zapaskudzona z czego trzeba będzie ją oczyścić.

Niemniej budzące kontrowersje są treści zawarte w tekście pt. „Drewniany wózek historii“ (Dz. nr 195/1996). Dokonane w nim daleko idące skróty myślowe, doprowadzają czytelnika do określonej konotacji i interpretacji zawartej treści, sugerując autentyczność prezentowanego zestawu faktów i toku rozumowania. W powiązaniu z emocjonalnym ujęciem cech i skutków dokonanej pod przymusem akcji przesiedlenia ludności, usiłuje się doprowadzić do postawienia znaku równości pomiędzy wypędzonymi a przesiedlonymi, kwitując to sformułowaniem „masy Polaków i Niemców musiały jechać w nieznane“. Tym sformułowaniem stara się przemilczeć fakt zasadniczy, że z ogólnej ilości polskiej ludności przemieszczonej po 1945 roku na ziemie przejęte pod polską administrację, tylko ca 27% pochodziła z terenów przejętych przez jej sprzymierzeńca – „Wielkiego Brata – ZSRR“. Pozostałe ca 73%, to „masy Polaków“ zamieszkujących tereny państwa polskiego od nowo ustalonej granicy wschodniej po Przemszę i Brynicę oraz granicę zachodnią z 1939 roku czyli macierzystych, nie kwestionowanych obszarów Polski. Otwarcie bramy na ziemie zdobyte „dziki zachód“ dla ludności z terenów nie objętych musem przesiedlenia w amoku militarnego sukcesu, euforii żądzy odwetu zaboru i szabru zdobytego mienia, doprowadziła do wyludnienia szeregu obszarów Polski, którego skutki widoczne są po dzień dzisiejszy – ściana wschodnia. Liczba ludności na przykład w Zagłębiu, w częstochowskim, na Podhalu, Podkarpaciu – Galicji zmniejszyła się w okresie 1945-48 o 70%.

Wypędzenia ludności z ziem przejętych i zawładnięcie ich majątkiem przyczyniło się do rozwiązania trwającego od wieków problemu państwa polskiego, jakim było przeludnienie wsi polskiej i podniesienia standardu cywilizacyjnego i kultury zamieszkania. Jednak okres cywilizacyjnej prosperity trwał bardzo krótko. Już w latach 1950 rozpoczęły uzewnętrzniać się różnice w sposobie eksploatacji przejętego w posiadanie mienia, którego piętno widoczne pozostało po dziś dzień na obliczach miast i wsi śląskich, zasiedlonych przez ludność napływową.

Swoistą logikę w ujmowaniu zaistniałych wydarzeń zastosowano w akapicie „Mały drewniany wózek“ oraz w treści następnego podtytułu. Autor stara się bowiem całość zaistniałych zdarzeń sprowadzić do rzeczowego znaczenia słów „otuchy i humanizmu“. Dziwny wydźwięk nadaje treść tego tekstu słowu „humanizm“ w okolicznościach zaistniałych faktów. Bałamucenie humanizmu i otuchą w sytuacji wyrzucania kogoś, z jego siedliska i pozbawienia mienia wielopokoleniowego dorobku oraz nawoływanie do łagodzenia stosowanych metod wypędzeń, wiedząc o tym, że hierarchowia nawoływującego do złagodzenia metod wysiedlenia“, byli jednymi z tych którzy relegowali osobiście swoich braci innojęzycznych z powierzonych im funkcji, służb i posterunków wbrew wyznawanym kanonom i obowiązujących przepisów prawa kanonicznego jest zwykłym szyderstwem z sentencji pojęcia humanizmu i drwinę, z dziejących się wówczas wydarzeń. Typowym przykładem dezinformacji, sarkazmu i dewiacji faktów znaleźć można w treści tekstu pt.: „Gelander a sprawa Śląska“ (Dz. nr 229/1996). Jest to w zasadzie zestaw absurdów i przekłamań. Każde bowiem zdanie w nim zawarte, konstruowane jest w konwencji argumentu spekulacji myślowej z cynicznym ujmowaniem faktów, odwrotnej zgodności wydarzeń, celem spreparowania na półprawdach nowej „rzeczywistości“ potrzebnej do wymogu czasu i zaistniałej sytuacji politycznej. Jest „klasycznym przykładem próby konfabulacji i mitologizacji najnowszej historii Śląska“.

Wytworzona na wstępie omawianego tekstu, burza szumu informacyjnego jest zwykłym dziennikarskim pustosłowiem. Które to bowiem „instytucje i urzędnicy“ w semantycznym znaczeniu tych słów „dwoją się troją“ w sprawach szeroko pojętej Śląskości? Skoro wiadomym jest, że działa się wręcz odwrotnie. Niszczy się wszystko, co jeszcze pozostało z dawnej świetności Śląska, a odstaje od narodowej „mentalności“ obecnego eksploatatora, aby upodobnić go do swoich dzielnic macierzystych. Przeinaczanie faktów, celem zakłamania występującej rzeczywistości należy do jednych z zadań współczesnych masmediów na świecie. Stworzona w ten sposób fikcja rzekomych faktów, utwierdzona słowem drukowanym, spełni w przyszłości wyznaczony jej już dziś cel dla historyków, jakim jest poddawanie pod wątpliwość jednoznaczności występujących dziś wydarzeń. I tak na przykład; jeżeli ktoś, dajmy na to, za pięćdziesiąt lat powróci do tekstu „DZ“ odniesie wrażenie, że ówczesne organa państwa musiały odznaczać się daleko idącą tolerancją i przedsiębiorczością w dbałości o śląskie wartości kulturowe, skoro podejmowano „sporo cennych inicjatyw“, w tym zakresie, jak informuje omawiany tekst. I znowu znajdzie się jakiś tam „naukowiec“, czyś pomazaniec z awangardy narodu, wprawdzie już nie przez KC PZPR, ale innej przodującej instytucji i udawadniał będzie, w swoim „dziale naukowym“, jak to wspaniale na Śląsku wówczas było, powołując się na drukowane słowo w „Dz“, w formie, „ówczesna prasa donosiła“, że, władza dwoi się i troi…“ I znowu jej rzekoma prawdziwość, podważana będzie w przyszłości przez prelegentów ośmieszające nazywanych dziś w omawianym tekście „o bujnej fantazji“, i znowu ku niezadowoleniu z ich krytyczną opinią, jakiegoś tam autorzyny.

Wiadomym jest, że sprawy zgoła mają się całkiem inaczej. Kiedy w roku 1993, zwrócono się do Kuratorium Oświaty i Wychowania w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach z propozycją wprowadzenia do programu nauczania dla 7 i 8 klasy szkól podstawowych przedmiotu „historii Śląska“ natrafiono na szokującą reakcję ze strony urzędującego v-ce Kuratora. Po częściowym opanowaniu zewnętrznych cech nerwowego podniecenia wywołanego na skutek zgłoszonej propozycji programowej, stwierdził autorytatywnie z butą kacyka. Śląsk nie posiada własnej historii!!! „Dzieje Śląska, to dzieje związane z historią Polski, Niemiec, Czech czy Austrii, a w końcu ilu to jeszcze was Ślązaków tutaj zostało? Dziesięć procent czy piętnaście? Czy dla takiej garstki uczniów, będzie się wprowadzać jakieś tam fikcyjne opowieści“. Oto stanowisko kompetentnej instytucji i „w szlachetnym porywie“ jej urzędnika w sprawach Śląska. Nam Ślązakom, ujmowanie spraw Śląska w kategorii polskiej historiografii, cepeliowskiego „kunsztu“ oraz p. Hadyny jest nie potrzebny.

Specyficzny tok rozumowania zastosowano, w części tekstu dotyczącego spraw językowych. Jest typowym przykładem spojrzenia na sprawy śląskie oczyma Przybysza „kulturtregera zza Przemszy. Zwraca się uwagę, że ta „biedna młodzież“ niewiedząca co to jest Gelander, wie to, co autor tekstu może nie wie, lub wie lecz przemilcza, udając naiwniaka. Powszechnie wiadomym jest, że po 1945 roku za słowo farorz, kaj, pozór czy gelender, heft i tinta bończuczni kulturtregery“ w szkołach podstawowych policzkowali ich dziadków i ojców. Również nawet zachowanie w domu książki w języku, który na Śląsku był na narodowo-państwowym indeksia, stały się niebezpiecznym przedmiotem wzbudzającym podejrzenia domowników o sympatyzowanie z kulturą niemiecką i posądzenie ich w wyczekiwanie na powrót wielkiego reichu. Wiadomym również jest, że każda leksyka narodowa w swoim zasobie posiada wiele barbaryzmów, pochodzących z różnych języków, jako uzupełnienie rodzimego słownictwa. Nawet tak bogato rozwinięta leksyka języka polskiego, naszpikowana jest słownictwem zapożyczonym z innych języków, w tym i wieloma germanizmami. Fakt ten nie chce być zauważany przez stojących na straży jego czystości rasowo narodowej. Nie bywa również kwestionowany i ośmieszany, między innymi i przez profesorstwo; od „jakli i familoka“ oraz „ojczyzny-polszczyzny“, brzmiące jako koronni cenzorzy, przeciw wszelakim germanizmom, w mowie śląskiej, podczas odbywającego się popisu, („Ślązok Roku“) podbitych przed zdobywcami i ich nadzorcami tresując Ślązaków w imię celów Najeźdźcy (1). Przecież takie słowa jak; dach, sołtys, rachunek, werk, mur, grób, chata, kleić, brat itd., idące w setki, czy też, że około 90% słownictwa języka polskiego, rozpoczynającego się od litery „B“ są tworami pochodzącymi spoza słowiańskiej grupy językowej. To słownictwo, o dziwo, nie wywołuje żach-nięć, sprzeciwów, kontrowersji narodowo-poli-tycznych i tak zwanej „nauki“. Wyżywanie się na ślońskiej mowie jest szczytem bezczelności ze strony najeźdźcy. Jeżeli komuś się nie podoba; anzug, bifej, szolka, golacz, kropka itd. to wyjście dla niezadowolonych jest jedno, droga wolna. Wróćcie tam, skąd się przyszło, bo my jesteśmy u SIEBIE w domu, a przybysz nie będzie nam dyktował swoich warunków.

Wgłębiając się w dalszą treść tekstu, aż dziw bierze skąd ta nieprzejednana, zajadła agresja na germanizmy w języku używanym przez Ślązaków? Może wychodzi się z założenia że najskuteczniejszą walką o osiągnięcie swoich celów jest ciągły atak na wszystko co stoi na przeszkodzie do wszechstronnej asymilacji mieszkańców podbitej krainy, celem oderwania ich od kultury europejskiej. Do tego przekonania upoważniają dalsze wywody omawianego tekstu co do gwary, zwyczajów nawet zaglądania nam pod pokrywkę do garnków. Tekst ma zapewne za zadanie; wytworzenie w śląskiej świadomości tożsamości narodowej, chaosu ideologiczno-pojęciowego celem podważenia jego podstaw do utrwalania jedności etnicznej.

Śledząc bieg wydarzeń i działań polityczno-gospodarczych i społeczno-kulturowych występujących na Śląsku po 1945 roku, stwierdzić można, że region ten dotychczas poddawany został przez państwowość polską następującym formom i fazom „obróbki narodowo-politycznej“ celem inkorporacji i asymilacji przejętego obszaru i pozostałej części ludności rodzimej:

  • okres fizycznego i polityczno-administracyjnego zniewolenia obejmujący lata 1945-1950 poprzez wypędzenia deportacje, wysiedlenia, wywłaszczenia, rugowania oraz przejęcia wszystkich dziedzin działalności życia społeczno-go-spodarczego przez organa państwa polskiego.
  • okres presji ideologiczno-polityczno-narodowej metodami ekonomiczno-społecznymi, obejmujący lata 1951-1989.
  • presja polskich wartości narodowo-kul-turowych na śląską tożsamość narodową w systemach edukacyjnych i w masmediach.

Poważną rolę w procesie dysintegracji śląskiej jedności narodowej odgrywają obok tego typu publikowanych tekstów, narzucony program i profil nauczania w państwowym szkolnictwie systemu narodowego, ograniczającego dostęp do drugiego języka powszechnie używanego na Śląsku, jakim był język niemiecki. Mimo, że każdy język w życiu człowieka jest tylko umiejętnością – rzeczą nabytą, narzuconą jednostce ludzkiej przez środowisko swego naturalnego zaistnienia oraz siły społeczne, a zwłaszcza polityczne, wciąż pozostaje w rękach aparatu władz narodowo-politycznych, jako argument przesądzający w sporach o zwierzchność narodowo-państwową Śląska.

Zapomina się o tym, że język jest tylko narzędziem psychobiologicznego zespołu aparatu mowy, jako szósta zdolność nadana człowiekowi przez naturę do pojęciowej komunikatywności międzyludzkiej. Z punktu widzenia społecznego język jest czynnikiem integrującym tylko określoną grupę etniczną, ale jednocześnie w o wiele wyższym stopniu wyobcowującym i dysitegrującym istoty ludzkie z globalnej rodziny człowieczej. Język jako społeczne narzędzie zbioru pojęć, przekształcone w artykułowane dźwięki, ujęte w określone reguły i zasady logiczne jest umiejętnością nabytą w doskonałym lub mniej doskonałym stopniu, drogę zewnętrznego narzucenia przez określoną grupę etniczno-narodową. A zatem jest umiejętnością wymuszoną, a tym samym jest rzeczą zbywalną i może być zastąpiony innym językiem o większym zasięgu możliwości porozumiewania się, co stwarza możliwość do szerszego dostępu osiągnięć cywilizacyjnych i kulturowych ludzkości.

Wykorzystywanie przez polityków podobieństwa językowego, jako pretekstu do irredenty jako usprawiedliwionego dokonywania podbojów i aneksji obcych terytoriów, zamieszkałych przez ludność posługującą się językiem o zbliżonym brzmieniu do mowy agresora w imię rzekomej łączności etnicznej, jest zwykłym podbojem imperialnym o nacjonalistyczne-szowinistycznym wydźwięku narodowym. Tak postępowała carska i sowiecka Rosja do Białorusi i Ukrainy, Polska do Śląska itd., Czesi do Słowacji, Moraw i Śląska. Serbia do pozostałych narodów ościennych. Niemcy do Austrii i Śląska, Saary, Lotaryngii, Francja do Saary i Lotaryngii itd. Jak wiemy, niektóre narody imperialne zrzekły się już swojego zwierzchnictwa nad podbitymi w przeszłości narodami. Niektóre z nich zaś trwają nadal w chciwej zaborczości, jako ciemięzcy.

Tekstów publikowanych w DZ, osadzonych na przedstawionych założeniach rutyny ideolo-giczno-narodowej i propagandowo-prasowej jest bardzo wiele. Trudno w tym artykule wymienić wszystkie te, które budzą kontrowersje. Jednak nie mogą pozostać nie zauważone teksty pt.: „Trzeba pamiętać co przebaczyliśmy“ (DZ nr 169/1996) oraz „Spór o świętą“ (DZ nr 213/1996). Są to tematy, ze względu na ciężar swej istoty problemowej, wymagające oddzielnej wnikliwej, o szerokim horyzoncie spojrzenia na poruszane sprawy, które wychodzą poza ramy tekstu prasowego.

– – –

(1) Ślązacy szanują się. Cencie swoją godność i tożsamość narodową. Nie ulegajcie namową, gdyż godność ludzką jest niesprzedawalna, nawet za cenę wartości „malucha“. Nie róbcie z Siebie błaznów ku zadowoleniu i radości obcej gawiedzi, gdyż nie jesteśmy ludźmi z rezerwatu, a Narodem!!

Alfred Draga

listopad 1996

Tekst pierwszy raz opublikowany w Jaskółce Śląskiej ze stycznia/lutego 1997, do roku 2014 był dostępny na stronach Slonsk.de

#

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert